niedziela, 22 marca 2009

Mass Effect i co nie co o moim klocku.

Jako, że zbliża się wielkimi krokami premiera Mass Effect 2 postanowiłem w końcu zagrać w pierwszą odsłonę tej gry.
Kiedyś tam dawno dawno temu jak byłem dzieckiem bardzo małym grałem w Knights Of The Old Republic 1 i 2, wtedy niestety z językiem angielskim nie było tak fajno jak teraz i bardzo nudziło mnie praktycznie na ślepo wybieranie odpowiedzi. Po jakimś czasie wróciłem do 2 i już było trochę lepiej, w końcu rozumiałem w miarę o czym mowa i mogłem jakoś wybierać odpowiedzi tak aby kształtowało to jakiś w miarę logiczny ciąg wypowiedzi. Wracając do sedna sprawy.
Od dłuższego czasu miałem posuchę w graniu, znaczy się może nie tyle co w graniu ile w tytułach leżących u mnie. GTA 4 skończone, na GOW2 obecnie nie mam apetytu, Too Human pożyczyłem i tak na półce zostało mi Prince of Persia, którego niestety długo grać nie mogę bo momentami mam dosyć tego skakania i pożyczony od kumpla Mass Effect. Mówił, że podobne do SW:KOTOR więc wziąłem ale leżało, leżało, patrzyło na mnie a ja bezlitośnie nie brałem tego do ręki ale nie ze względu na strach, że będzie gorsze od KOTORa , niechęć bo długie i nudne tylko dlatego, iż po zainstalowaniu Prince'a brakowało mi 100 mega do zainstalowania a płytka była tak porysowana, że wolałem nie ryzykować ciągłego restartu gry i co 5 sekundowego save'a. Trzy dni temu się wkułem, wziąłem pada i zacząłem robić porządki na konsoli, poszły jakieś pliki co zajmowały 400 mega od Burnout: Paradiese i nagle miejsce się znalazło. Instalacja i gramy.
Plan miałem taki co by stworzyć postać, połazić z 5 minut i iść spać. Jak to zawsz bywa 5 minut łażenia zamieniło się w około 5 godzin gry. O samej grze napiszę teraz raczej mało. Więcej miejsca poświęc dla niej jak ją ukończę. Narazie kilka uwag, które zauważyłem lub mnie wnerwiły do tej pory. Pierwsza rzecz to łażenie po cytadeli, dostawałem cholery na początku jak miałem coś gdzieś znaleźć. Po jakimś czasie już się nauczyłem gdzie co jest i do czego służy traveler. Kolejna rzecz to jakieś dzikie błędy. Albo nie doczytuje mi tekstur czego na początku nie było, albo gierka mi się przycina (nie nie jest to saving) po prostu sobie popierdzielam przez Cytadele i co jakieś 5 sekund przywiecha na ułamek sekundy, niby nic ale wkurza mnie. Nie wiem czy wy też tak mieliście czy nie. Po za tym puki co większych błędów nie widziałem albo postanowiłem nie widzieć.
Sama gra naprawdę wciągająca, jak siadam to tak siedzę i się ruszyć nie mogę, nawet siku nie chodzę. Mój pęcherz chyba boi się spotkania z jakimś kosmitą :D .
Graficznie no wiadomo nie jest to świeżak ale i tak ujdzie. Gierka naprawdę zrobiona z dbałością o szczegóły. Dobra tyle na temat gry.

Teraz chwilkę skupię się na moim klocku i nie będzie to o tym klocku klockowatym tylko o konsoli tak, żeby potem nie było, że jakieś obleśne rzeczy tutaj opisuje.
Mianowicie od jakiegoś czasu zauważyłem pewną przypadłość, która mnie niepokoi. Gdy gram z płyty to zdaża się mojej konsolce powiedzieć mi, że płyta nie nadaje się do odczytu i potem mam zajebiste problemy z odpalenie gry bez instalacji. Płytka przed jak i po błędzie kryształowo czyta, ani ryski. Boję się, że będę musiał oddać moje przyjaciela na gwarancję, u kumpla było podobnie i konsolka wróciła z nowym mobo i napęde więc chyba jak skończe Mass Effecta i Prince'a to zatelefonuje sobie do M$. Niech mi wezmą i naprawią.
Dziękuję za przeczytanie tej notki z dypu. Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz