piątek, 3 lipca 2009

Army of Two


Tak więc skoro sesja się prawie skończyła (przynajmniej do września), czasu się zrobiło trochę więcej tak jak by, duszno na "dworzu" aż się wychodzić nie chce (chyba, że zimny lech czeka) to postanowiłem trochę pograć. Niestety Gearsy of War II, którego jeszcze nie skończyłem (aż wstyd) pożyczyłem a brat chciał coś na co-opa to zakupiłem Army of Two. Co z tego wyszło?

Otóż.
Najpierw zacząłem od singla, trochę tylko pograłem ale wystarczyło, żeby stwierdzić, że to EA nie wyszło, nie postarali się. Na pudełku pięknie wita nas napis: "Nowy rewolucyjna sztuczna inteligencja" czy cóś. I tu lipa. Co prawda przyzwyczailiśmy się już, że lepszy marny gracz za kompana niż bot co sprawdza się i w Army of Two. Trochę za dużo musiałem razy go cyciągać z opałów a i tak osiągnięcie za 25 uleczeń nie wpadło. W 1 misji pewnie ze 30 razy musiałem go już ratować ale dobra co bot to bot.

Jeżeli chodzi o co-opa to już zupełnie inna historia. Grało mi się bardzo fajnie. Zaprzęgłem brata do chomonta ekhmm... pada i jedziemy. I co się stało. Rozgrywka dostała +10 do dynamiki, +10 do grywalności i +5 do zacieśniania więzów rodzinnych. Kooperacja w tej grze to prawdziwa kooperacja, nawet drzwi otwieramy razem kopiąc :D, wspinanie się na wyżki, ratowanie nawzajem, krycie pleców, taktyki odwracające uwagę i rewelacyjny tryb back-to-back.
Graficznie gierka jak to gierka sprzed niemal 3 lat, szału nie robi, pewnie wtedy też nie robiła ale mi grafika super-duper nie jest potrzebna tak jak grywalność. A ta jest, co prawda główni w trybie split-screen (bo tak ja pisałem single kuleje). Misji mało bo tylko 7, pierwsze 4 praktyczni przechodzi się na jednym wdechu, następne dwie co w miarę, jeżeli chodzi o długość ale ostatnia trochę przynudza. Latanie w te i we wte, góra dół po schodach trochę mnie męczyło. Fajnie też rozwiązano sprawę cooperacji w momencie napotkania na swojej jakże dramatycznej droce ludków zwanych Heavy Armed Soldier, których trzeba zabić praktycznie tylko i wyłącznie zwracjąc jego uwagę na siebie w momencie kiedy drugi zachodzi go od tyłu i wpakowuje mu magazynek w plecy.
A propos magazynków to były momenty gdzie myślałem where the fuck is ammo, nie wiem czy programiści zrobili to specjalnie czy ja mam takiego pecha ale w momencie kiedy mi się kończyła amunicja (i mojemu bratu też) z zabitych wrogów nie wypadały tobołki z tym jakże nam potrzebnym zaopatrzeniem, a nawet jak wypałko to wpadał jeden granat albo 4 naboje do snajpery. Ale za to jak mialiśmy pełne magazynki to wylatywały masowo, z co drugiego trupa.
Fajnym smaczkiem jest też możliwość wymiany broni, jeżeli ty tachasz tarczę a twój partner ma mało amunicji, zamieniacie bronie i wiśta. Tryb strzelania ze snajperki w kooperacji też nieźle się sprawuje. Możliwość pimpowania swojej borni też fajnie urozmaica grę. A no i humor - powiedzmy humor bo nie jest to jakiś wysublimowany żart ale mimo to uprzyjemnia to grę.
Gra mam klilka plusów i kilka minusów więc ogólnie się równoważy.

Podsumowując, gry nie będą oceniał w punktach bo to gra wiekowa. Do must-have'ów bym jej nie zaliczył, jest to gra na przejście (zdobycie wszystkich achiwów - czyli 4 przejścia + ustawka na live) i teoretycznie wymianę/sprzedaż. Nie zależałoby mi specjalnie aby mi na półce zalegała. Wracać do niej raczej nie będę. Ale do crapów też bym jej nie zaliczył - tylko co-opa i pogrania ze znajomy/bratem warto wydać te 89 złotych. Można by powiedzieć, że gra na mocne 5 patrząć na tamte czasy.

Aha...
Jeżeli chciałby ktoś zamienić się gierkami to mam Too Humana na wymianę.
Najchętniej zamieniłbym na Halo 3 lub na Assassin's Creed ale wszystkie propozycje mnie interesują.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz